środa, 24 kwietnia 2013

Claus Stephani: Kobieta, którą porwał wiatr.



          
  Książka, choć nieraz mało wiarygodna (mimo zapewnień autora co do autentyczności przedstawionej opowieści- mam spore wątpliwości), jest wciągająca. Piękne, a równocześnie lekkie opisy, liczne dialogi sprawiają, że książkę czyta się łatwo i szybko.
            Jest to historia kobiety, Żydówki, porwanej nie przez wiatr, ale przez wicher drugiej wojny światowej, własnych, niekiedy nieprzemyślanych dobrze decyzji oraz nienawiści ludzkiej. W książce spotykamy portrety ludzi różnych narodowości, które, gdyby nie propaganda Niemiec, być może żyłyby nadal obok siebie w pokoju. Nienawiść spowodowana została nie własnym, negatywnym doświadczeniem, ale powtarzaną tysiąckroć opinią, którą po czasie każdy przyjął za również własną.
            Fascynację budzi przede wszystkim miejsce rozgrywania się powieści- mało ważny region świata, dla którego musiałam- o zgrozo- wspomóc się mapą Europy, by we własnej głowie odpowiednio go umieścić. Mieszanka kultur, języków, dawnych czasów tworzą porywającą atmosferę, która mnie osobiście pociągnęła bardziej niż opisywane dzieje kobiety.
            Autorka dołożyła wszelkich starań, by jak najlepiej odzwierciedlić klimat tamtych czasów. Mnie zafascynowało odzwierciedlenie używanych języków. Niektóre pojęcia wprowadzone są po niemiecku, liczne po żydowsku. Gwary zostały umiejętnie oddane w naszym ojczystym języku. Pełen szacunek dla pana Wajsa, autora przekładu książki- myślę, że miejscami wymagało to naprawdę ciężkiej pracy, a efekt jest naprawdę wspaniały.
            Jeśli o główną fabułę chodzi, jak już wspomniałam wcześniej- nie porwała mnie. Być może byłoby inaczej, gdyby nie pierwsze zdania książki, w których autorka deklaruje prawdziwość opisywanych wydarzeń. Zrodziło to pewne nastawienie, którego niestety każda kolejna strona nie spełniała. We wiarygodność całej historii ostatecznie uderzyły jej ostatnie strony, moim zdaniem fatalne. Zupełnie zanika wspaniały styl autorki, pojawia się w zamian za to wątek rodem z taniego, kioskowego romansu.
Stąd ciężko mi ocenić książkę. Gdybym po uwagę miała brać jedynie wątki dotyczące Bajli oraz cały wspaniały klimat opowieści, zasługiwałaby na mocną 5, jednak opis losów drugiej kobiety sprawia, że ocena ta leci na łeb, na szyję… A nie mam na myśli jedynie fabularnej strony, lecz również tą artystyczną.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz