Na początek pragnę poinformować, że nie była to pierwsza książka tej autorki, którą przeczytałam (jestem po lekturze 4 tomów serii ,,Dary Anioła”). Jest to o tyle ważne dla poniższej recenzji, że znajomość wcześniejszej twórczości pani Cassandry Clare w dużej mierze wpłynęła na moją negatywną ocenę tego utworu.
W
„Mechanicznym Aniele” bowiem nie zostałam niczym zaskoczona. Główna bohaterka,
Tessa, jest kalką Clarissy z „Darów Anioła”. Również imię Willa można spokojnie
zamienić na Jace. Charaktery postaci są nie tyle podobne, co po prostu
identyczne z charakterami ich poprzedników (czy następców, zależy czy trzymać
będziemy się chronologii opowieści czy wydań). Z początku miałam nadzieję, że
podobieństwo wynika z dalekiego pokrewieństwa, przynajmniej w przypadku Willa i
Jace’a, jednak przecież, jeśli wierzyć naukowcom, genetyka przekazuje jedynie
skłonności, a nie charaktery w całości, w niczym nie zmienione. Również relacje
między postaciami , ich uczucia oraz zachowania względem siebie, są kopią tych
znanych mi z „Darów…”.
Nie
tylko bohaterowie, ale cały utwór okazał się dość schematyczny. Wprawdzie akcja
osadzona była w XIX wiecznym Londynie, kulturalna specyfika Anglii z tamtych
czasów nakazywała więc utrzymanie odpowiedniego stylu opowieści, jednak na tym
kończą się różnice. Czy to wina mojej zbyt dobrej „znajomości” prozy autorki
(chociaż, czy 4 książki to tak wiele?), czy brak oryginalności z jej strony,
nie wiem, ale fabuła od początku była dla mnie niezwykle przewidywalna, przez
co książka szybko zaczęła mnie męczyć.
Próbując
jednak odrzucić (co z niemałym trudem mi przychodzi) analizę ogólną twórczości
pani Clare, skłonna jestem przyznać, że osobom, dla których jest to pierwsze
zetknięcie z jej twórczością, „Mechaniczny Anioł” może się spodobać. Książka
jest lekka, fabuła wciągająca. Nie ma potrzeby siedzenia w ciszy i kompletnym
skupieniu, by nie zagubić się pośród tuzina wątków, bo też aż tylu nie sposób
się doszukać. Brak nużących opisów
miejsc czy przeżyć, akcja toczy się wartko.
Bezsprzecznym atutem prozy Cassandry Clare są dialogi, będące w
większości lekkimi i niewymuszonymi, okraszone dobrym poczuciem humoru.
Autorka opatrzyła każdy rozdział cytatem,
stanowiącym swego rodzaju motto czy też wstęp do jego treści, co staje się okazją
do kontaktu z ambitną poezją angielską. Osobiście uważam to za jeden z
największych plusów książki.
Postaci
są raczej wyidealizowane, ciężko uwierzyć, by ich pierwowzory rzeczywiście
stąpały po ziemi. Ich zachowanie często wydaje się dość infantylne, ale czegóż
można się spodziewać po 16- i 17- latkach. Nie jest to raczej literatura z
górnej półki, dzięki czemu książka nadaje się równie dobrze do autobusu, jak i
do łóżka po męczącym dniu.
W
książce padło jedno zdanie, przy którym na moment się zatrzymałam, wyróżnia się
z pewnością spośród całości (bowiem większej ilości tego typu zdań w książce
próżno szukać.). Cyt. „Zawsze trzeba być ostrożnym z książkami i z tym, co w
nich jest, bo słowa mają moc zmieniania ludzi.”
Chociaż
ta książka, mimo braku ostrożności, mnie nie zmieniła, nie należy też do
najgorszych, jakie w życiu dane mi było przeczytać. Jak wspomniałam na
początku, moja krytyczna opinia w dużej mierze wynika ze znajomości pozostałych
utworów Cassandry Clare. Stąd nie jestem pewna, czy sięgnę po ,,Mechanicznego
Księcia”.