wtorek, 25 grudnia 2012

F. Scott Fitzgerald: „Wielki Gatsby”

Książka ta, napisana w 1925 roku, znalazła się na 56 miejscu na liście najważniejszych dzieł literackich w XX wieku według francuskiego „Le Monde”, oraz na liście książek, które należy przeczytać według BBC.
            Jako, że żałośnie mało pozycji z obu list jest mi znanych, oraz ponaglona faktem, że w roku 2013 w kinach ma pojawić się ekranizacja „Gatsby’ego” (a bardzo nie chciałam, by mój Gatsby miał twarz DiCaprio), wybrałam się do biblioteki.
Książka wspaniale oddaje klimat lat 20., atmosferę czasów, w których prawie każdy mógł zostać bajecznie bogaty, w których ludzie trwonili horrendalne kwoty urządzając wielkie, pełne przepychu przyjęcia, na których goście dekadentycznie pogrążali się w zabawie, jakby jutra miało nie być. W ten zgiełk z Nowym Jorkiem w tle wpleciona jest historia miłosna, może banalna, ale w pewien sposób typizująca ludzi, ukazująca ich zepsute charaktery oraz wypaczenie jakichkolwiek odruchów altruistycznych.
Książeczka na jeden wieczór (moje wydanie liczyło 176 stron). Początkowo nużą opisy nudnych przyjęć (ale czy nie tak powinno być?), czytelnik niecierpliwie czeka na poznanie tytułowego Gatsby’ego, które to jednak oczekiwania nie zostają spełnione. Na kolejnych stronach poznajemy go poprzez różne wzmianki, nigdy jednoznacznie prawdziwe. Do ostatniej strony książki Gatsby pozostaje jakby nie do końca wykreowaną postacią. I taką właśnie był.
            Gatsby, właściwie Gatz, wymyślił sam siebie. Miał wizję wielkiego człowieka i postanowił za wszelką cenę stać się nim. Dzięki różnym zbiegom okoliczności stał się bajecznie bogatym człowiekiem, który obracał się w towarzystwie, był znany. Scenariusz, który zaplanował sam dla siebie jednak nie sprawdził się do końca.
            Pierwsze pytanie, które przyszło mi się na myśl po zamknięciu książki, dotyczyło wielkości Gatsby’ego. Czy człowieka, którego nikt, nawet czytelnik, nie zdołał dobrze poznać, można nazwać wielkim? W czym tkwi narzucona nam przez autora wielkość? Jay Gatsby „żył zbyt długo jednym marzeniem”. Ale może właśnie tej wytrwałości należy mu pogratulować, umiejętności podporządkowania sobie przyszłości na tyle, by stać się ucieleśnieniem własnych imaginacji.
            Czy książka mi się podobała? Tak. Czy przeczytam ją ponownie? Z pewnością.

poniedziałek, 24 grudnia 2012

Dzień pierwszy.

Nie miałam pojęcia, że zakładanie bloga może zabrać tyle czasu.